Blog wycieczkowy Jasona

 


Do Gniezna - dz. 1 (N-ce - Włodowice)

2016-05-17

W tym roku postanowiłem się wybrać na szkolną wycieczkę rowerową organizowaną przez Gimnazjum w Niepołomicach - celem było Gniezno. Wycieczka ruszyła w trasę spod gimnazjum (podobno z wielką pompą) o godzinie 8:00, ja musiałem jednak tego dnia zjawić się jeszcze pracy, więc na trasę miałem ruszyć dopiero koło 13:00.

Pierwotnie mój plan przewidywał wyjazd na rowerze już do pracy, a później przez Proszowice, Racławice i Miechów miałem ruszyć do celu na pierwszy dzień - czyli do Złotego Potoku. Na szczęście nie musiałem ze sobą taszczyć bagaży, bo wycieczka miała zabezpieczenie w postaci busa, który wiózł bagaże. Niestety moje plany zniweczyła kiepska pogoda, co prawda rano jak wstałem to świeciło słońce, ale zanim udało mi się wyruszyć spadł dość mocny deszcz. Do pracy pojechałem, więc samochodem, wróciłem przed 13:00 i o 13:15 przy niestety dość kiepskiej pogodzie ruszyłem w pogoń za grupą. 

W Niepołomicach lekko kropiło, po chwili jednak przestało, jednak najbardziej uciążliwy okazał się mocny i niestety przeciwny wiatr. Gdy dojechałem do pierwszych górek w Luborzycy, już wyraźnie czułem zmęczenie. Do Słomnik (około 30 km) szło mi jako tako, ale jak w Słomnikach skręciłem na zachód zaczął się dramat. Jechałem drogą 773 w kierunku Iwanowic Dworskich, wiało bardzo mocno, było zimno, a na dodatek jak dojeżdżałem do Iwanowic, zaczęło lać. Na szczęście po chwili skręciłem na północ w Dolinę Dłubni, deszcz szybko się skończył, a i wiatr zelżał.

Kolejne kilka kilometrów do Wysocic jechało mi się dość dobrze, w Wysocicach (40 km) zrobiłem krótki postój i po chwili ruszyłem na Imbramowice. Niestety po kilku kilometrach jazdy zaczęły mi wyskakiwać dość solidne podjazdy, które pokazały momentalnie moją słabość, a na dodatek tuż przed Wolbromiem czekał mnie dobrze mi znany, stromy podjazd w kierunku Chełmu. Podjazd jakość zmęczyłem i już spokojnie zjechałem sobie do Wolbromia, zastanawiałem się nawet nad jakąś przerwą, ale tempo miałem słabe, zaczęło się robić coraz później, więc bez postoju ruszyłem na Pilicę. 

Na odcinku Wolbrom - Smoleń, jechało mi się całkiem dobrze i powoli zacząłem wierzyć, że uda mi się zameldować w Złotym Potoku około godziny 20. Górki przed Smoleniem, dały mi trochę w kość, ale jak zatrzymałem się tuż przed zamkiem, żeby zrobić zdjęcie, pomyślałem sobie, że teraz już tylko zjazd do Pilicy i tam zrobię przerwę na herbatę. Co prawda w momencie robienia fotki, coś zaczęło lekko kropić, ale to mnie jakoś nie specjalnie przeraziło.

Jednak gdy ruszyłem w dół do Pilicy, nagle zaczęło się piekło, zaczęło wiać, lać, sypać gradem. Nie było miejsca, żeby się zatrzymać, więc dociągnąłem do Pilicy w ulewie. Na rynku wszedłem do pizzerii gdzie zamówiłem herbatę i coś do jedzenia - była godzina 18 (80 km) - teoretycznie zgodnie z planem, ale ja byłem cały przemoczony, było strasznie zimno, a padać nie przestawało. Postanowiłem, więc sprawdzić czy reszta grupy dojechała na miejsce i coraz poważniej zacząłem się zastanawiać nad poproszeniem o pomoc w postaci busa. 

Mniej więcej o 18:20, przy padającym deszczu, zdecydowałem się ruszyć dalej. Najgorsza była niska temperatura, który powodowała, że było mi zimno. Podjechałem do Biskupic i skręciłem na Giebło, na zjeździe zaczął mi dzwonić telefon, który zignorowałem, jednak gdy kilka minut później, już za Giebłem zadzwonił ponownie to odebrałem. Dowiedziałem się, że grupa jest tylko kilka kilometrów wcześniej, że część wycieczki już pojechała busem na nocleg, a po resztę bus ma wrócić. To zmobilizowało mnie do mocniejszego naciśnięcia na pedały. Mimo kilku górek, po drodze ciągnąłem dość mocno i dogoniłem resztę wycieczki w Skarżycach. Już wspólnie przejechaliśmy jeszcze kilka kilometrów do Włodowic, skąd zgarnął nas bus - do celu zabrakło mniej więcej 20 km.

Mój licznik we Włodowicach pokazał 97 km, pozostali mieli około 105, ale oni w pewnym momencie pojechali trochę dłuższą drogą. Mój licznik, mógł trochę oszukiwać na moją niekorzyść, bo tuż przed wyjazdem założyłem do szosówki koła 25 mm, a w liczniku miałem zaprogramowane 23 mm. Gdyby nie fakt, że nie udało mi się schować przez nawałnicą na odcinku Smoleń - Pilica, to może zaryzykowałbym jazdę do samego końca. Jednak sytuacji, gdy byłem przemoczony, przy temperaturze pewnie w granicach 4 stopni, byłoby to chyba niepotrzebne ryzyko.


Galeria zdjęć


Statystyki aktywności
  • Dystans: 97.63 km
  • Czas: 4:46:52
  • Vavg: 20.42 km/h
  • Vmax: 60.96 km/h
  • Tętno śr.: 146 (79%)
  • Tętno maks.: 167 (90%)
  • Przewyższenia: 1134 m
  • Kadencja: 83
  • Temperatura: 5 ºC
  • Kalorie: 3006 kcal
  • Sprzęt: Trek 1200 SL