Blog wycieczkowy Jasona

 


Do Bochni

2018-04-28

Dziś po raz pierwszy wyciągnąłem TREKA i postanowiłem zrobić wycieczkę przez Puszczę Niepołomicką do Bochni, przy okazji zamierzałem odwiedzić kilka cmentarze wojennych w dolinie Raby.

Zamierzałem ruszyć koło południa, po odstawieniu Małej na imprezę w "kulkach" i zrobieniu jeszcze kilku rzeczy. Niestety ledwo wyciągnąłem TREKA to wystąpił problem, brak powietrza w przednim kole, musiałem więc na szybkości wymienić dętkę - na szczęście miałem zapas. Na wstępie, więc jakieś 20 minut opóźnienia, ale jak się okazało może tak miało być:) Ledwo dojechałem do ronda pod kościołem, a tu patrzę dwóch kolarzy pędzi na szosach w stronę Puszczy Niepołomickiej. Doszedłem, więc ich i zaczepiłem się na kole i tak sobie dojechałem aż do samych Mikluszowic - było szybko:) - 19,2 km; 34:00; 33,6 km/h. W tym miejscu jednak chłopaki pojechali gdzie indziej, a ja zacząłem turystyczną część wycieczki. 

Przejechałem po kładce na Rabie i znalazłem się na drodze z Uścia Solnego do Bochni. Niestety ta droga jest fatalna na szosówkę, asfalt jest beznadziejny, a do tego jeszcze musiałem jechać pod wiatr, więc tempo momentalnie mocno spadło. Zrobiłem postój w Gawłowie, żeby zobaczyć cmentarz wojenny nr 316, który znajduje się na cmentarzu ewangelickim, przy drewnianym kościele św. Andrzeja Boboli. Potem dalej tym beznadziejnym asfaltem dojechałem do granic Bochni, gdzie zobaczyłem cmentarz wojenny nr 315 w Krzeczowie.

W mieście tempo jeszcze bardziej mi spadło, bo najpierw pojechałem do Empiku w Galerii Rondo, a potem na cmentarz komunalny, zobaczyć kwaterę wojenną nr 314. Potem były jeszcze lody i odwiedziny na rynku, gdzie zrobiłem sobie małą przerwę - ten drugi odcinek dzisiejszej wycieczki pokonałem znacznie wolniej - 16,43 km; 39:22; 25,2 km/h.

Czekał mnie jeszcze powrót do domu, zamierzałem wrócić tzw. Górnym Gościncem przez Łapczycę i Chełm, czekały mnie więc pość solidne podjazdy. Niestety na podjazdach poczułem, że jednak jestem słaby, jechało mi się ciężko, bolały mnie mięśnie, więc tempo nie było za wysokie. Zrobiłem kilka szybki fotek w Łapczycy i popędziłem dalej. Musiałem jeszcze zrobić postój pod sklepem w Targowisku, bo skończyło mi się picie, a potem przez Szarów i Staniątki dojechałem do Niepołomic. Gdy dojeżdżałem do domu to brakowało mi jeszcze kilkaset metrów do 60 km, więc na koniec zatoczyłem niewielkie kółko po mieście.

Wycieczka w sumie udana, pogoda piękną, wiatr trochę przeszkadzał, ale nie było tragedii. Na TREKU jedzie się lekko, choć pod koniec, miałem lekkie problemy z komfortowym utrzymanie się na siodełku, było widać, że nie jestem przyzwyczajony do tego roweru. Niestety bolały mnie też mięśnie nóg, coś mi się wydaje, że po odkręceniu SPDów, siodełko jest za wysoko, mam co prawda nowe pedały SPD, ale mam problem z kolanem i na razie nie będę próbował na nich jeździć. Na platformach jedzie mi się nawet całkiem dobrze, nie miałem nawet większych problemów z utrzymaniem się na kole przy prędkości podchodzącej momentami pod 40 km/h. Pod górki jestem niestety dalej słaby, starałem się jechać pod górę na możliwie dużej kadencji, żeby oszczędzać kolano, ale momentami miałem z tym problem.


Galeria zdjęć


Statystyki aktywności
  • Dystans: 60.61 km
  • Czas: 2:12:39
  • Vavg: 27.42 km/h
  • Vmax: 51.46 km/h
  • Tętno śr.: 141 (76%)
  • Tętno maks.: 171 (92%)
  • Przewyższenia: 342 m
  • Kadencja: 88
  • Temperatura: 24 ºC
  • Kalorie: 1368 kcal
  • Sprzęt: Trek 1200 SL