Mój pobyt na Mazurach powoli się kończy, dziś była niedziela, więc rano po bułki nie jechałem, za to wieczorem - około 18 wybrałem się na dość długą przejażdżkę przez Nowe Sady i Zelwągi.
Z Mikołajek wyjechałem koło Hotelu Gołębiewski i chyba toru samochodowego do Nowego Sadu. Nowy Sad to typowa miejscowość turystyczna, ale dalej przejechałem przez kilka zdecydowanie mało turystycznych wiosek.
Za Nowym Sadem kończy się asfalt i szutrową tarką przez las dojeżdżamy do Jory Wielkiej, tam też jest jeszcze hotel, ale potem brukowaną drogą pod górę wjeżdżamy jakby w inny świat - taki sprzed przynajmniej 50 lat - jest cicho, pusto i sielsko:) Tak jedziemy Cudnochy i Faszcze. W końcu dojeżdżamy do skrzyżowania - droga na wprost prowadzi przez las, koło jeziora Głębokiego do Zelwągów. Ten odcinek to znowu mega tarka, bo najgorsza podczas mojej dzisiejszej wycieczki, ale w końcu dotarłem nad jezioro Inulec.
Na szybko skoczyłem, jeszcze na cmentarz mormoński przy torach kolejowych w Zelwągach, a potem pojechałem sprawdzić, czy gospodarstwo agroturystyczne w którym nocowaliśmy w 2012 roku. Przejechałem, więc przez Zelwągi aż do granicy Puszczy Piskiej no i przekonałem się, że agroturystyki już nie ma.
Z tego miejsca mogłem się wrócić do DK16 i wrócić do Mikołajek, ale zdecydowałem się jeszcze na przejazd szutrową drogą przez puszczę do drogi 609. Droga przez puszczę, mimo że szutrowa była całkiem dobra i szybko dotarłem do szosy na Mikołajki, drogą 609 miałem do przejechania jeszcze około 5 km i muszę powiedzieć, że nie była to specjalnie fajna jazda. Na drodze 609 obowiązuje ograniczenie prędkości do 60 km, którego nikt nie przestrzega, a ruch na tej szosie jest chyba większy niż na DK16.
W końcu dotarłem do Mikołajek, odwiedziłem jeszcze sklep i już żółwim tempem wróciłem na nocleg. Wyszła mi całkiem fajna wycieczka, myślałem, że przejadę jakieś 25 km a wyszło 32:)