Zrobiłem sobie wycieczkę z Brzeska do Rzeszowa - trochę nie doceniłem trudności trasy i niestety nie zdążyłem na finisz TdP w Rzeszowie, ale wycieczka ogólnie była całkiem udana:)
Wycieczkę rozpocząłem na dworcu PKP Brzesko-Okocim, stąd drogami wzdłuż autostrady dojechałem do Tarnowa (około 31 km), tam na rynku 10 minut przerwy i ruszyłem dalej w kierunku na Wolę Rzędzińską. Po drodze do następnego dużego miasta - czyli Dębicy, odwiedziłem jeszcze 3 cmentarze wojenne z okresu I wojny: 204 Wola Rzędzińska, 205 Jodłówka i 240 Czarna.
Mniej więcej na 70 km dojechałem do Rynku w Dębicy - była godzina 13:00, ale ponieważ czułem już dość mocne zmęczenie, to zrobiłem sobie prawie 45 minutową przerwę. Z Dębicy wyjechałem DK94 i kilka kilometrów nią przejechałem do miejscowości Lubzina, ta zjechałem na boczne drogi, którymi z pominięciem Ropczyc dojechałem do Sędziszowa Małopolskiego (96 km). Tam postanowiłem zrobić przerwę na obiad.
Obiad był bardzo dobry, ale ta godzinna przerwa ostatecznie pogrzebała moje szanse, żeby zdążyć do Rzeszowa na finisz TdP. Jednak uzupełnienie sił, było jednak ważniejsze, szczególnie, że ostatni odcinek do Rzeszowa miał być najtrudniejszym fragmentem trasy.
Z Sędziszowa Małopolskiego na Olchową, Dąbrowę, Trzcianę i Nosówkę. Po drodze czekały mnie kilka dość wymagających podjazdów, łatwo nie było, ale końcu przez Kielanówkę wjechałem do Rzeszowa.
Na początek pojechałem pod Zamek Lubomirskich, a następnie między barierkami ustawionymi na ostatnim kilometrze etapu TdP, dojechałem do mety :) Barierki już rozbierali, ale ruch był zamknięty i spokojnie sobie przejechałem. Wycieczkę oficjalnie zakończyłem na Rynku w Rzeszowie - 126 km.
Na rynku byłem około 18:00, pociąg powrotny odjeżdżał o 18:15 i pewnie jakbym bardzo chciał, to może bym zdążył, ale stwierdziłem , że nie po to przejechałem tyle kilometrów, by z roweru wskoczyć prosto do pociągu. Zrobiłem, więc przerwę na runku na lody i piwo bezalkoholowe:) ale to oznaczało, że pojadę pociągiem dopiero o 19:57.
Wracać musiałem na raty, bo IC którym jechałem nie zatrzymywał się Podłężu, czy Staniątkach. Wysiadłem, więc z Bochni, tam musiałem zaczekać jakieś 25 minut, po czy pociągiem Kolei Małopolskich dojechałem do Staniątek na 22:03.
Wyprawa trochę się przedłużyła, ale chyba mogę ją uznać za udaną, choć łatwo nie było.