Można powiedzieć, że była to moja wyprawa roku. Rok niestety niezbyt dobry rowerowo, a wyprawa podsumowująca, również inna niż oczekiwałem.
Wpadłem na pomysł, że pojadę na wyścig na orientacja Korno 2021 w Janowie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Wyścig był sobotę, a ja postanowiłem jechać już w piątek na rowerze z Niepołomic do Janowa. Plan był fajny, ale niestety pogoda pokrzyżowała trochę moje plany.
Prognozy były kiepskie i rozważałem różne rozwiązania, ale ponieważ rano w dniu wyjazdu było całkiem, całkiem to ruszyłem na plan maksimum, czyli dojazd z Niepołomic.
Do Słomnik było ok, ale niestety dalej zaczął się armagedon, deszcz padał z małymi przerwami przez następne kilka godzin. Momentami jechałem wręcz w ulewie, zmokłem, zmarzłem i straciłem motywacje. W Kroczycach w końcu wjechałem w miarę znośną pogodę, w Podlesicach zjadłem obiad i potem przejechałem przez Bobolice i Mirów już w słonecznej pogodzie.
Końcówka na dużym zmęczeniu w dość trudnym terenie od Niegowej do Złotego Potoku i gdy wydawało się, że zamknę dzień w słońcu, to tuż przed Janowem dopadł mnie ponownie deszcze i na miejsce do SP w Janowie dojechałem znowu w ulewie.
Wycieczka niestety nie taka jakiej oczekiwałem, trasa była dość ciężka i długa. Jechałem rowerem górskim z bagażem, forma była raczej słaba, ale ostatecznie dobiła mnie pogoda. Na miejscu rozłożyłem sobie stanowisko na sali gimnastycznej, położyłem się na małą regeneracje przed jutrzejszym wyścigiem.