Rano była wichura i śnieg, ale późnym popołudniem dość nieoczekiwanie się wypogodziło i wiatr ucichł, urwałem się więc z imprezy i ruszyłem na szybki rower.

Wczoraj było tak paskudnie, że nawet szkoda mówić. Dziś niestety zapowiadało się jeszcze gorzej, ale po porannej katastrofie zaczęło się wypogadzać, niestety dalej bardzo mocno wiało. Gdzieś koło 15-16 wiatr zaczął słabnąć, ale ja niestety byłem na imprezie rodzinnej - obżarstwa ciąg dalszy:(. Mniej więcej koło 17 zdecydowałem, że trzeba się urwać i wyskoczyć na rower, bo takiej pogody szkoda nie wykorzystać, co prawda trochę jeszcze wiało, ale poza tym było ok.

Wystartowałem mniej więcej o 17:10, postanowiłem jechać do Puszczy, licząc na to, że tam wiatr będzie mniej przeszkadzał. Na początek miałem jednak z wiatrem, więc moja prędkość przelotowa była bardzo dobra. Jednak po mniej więcej 12-13 km dostałem zadyszki, dopóki jechałem jeszcze Żubrostradą, to starałem się trzymać tempo, ale po skręcie w stronę Damienic wyraźnie padłem. Jakoś dociągnąłem nad Czarny Staw, gdzie chwilę odpocząłem i zrobiłem małą sesję zdjęciową, ale ponieważ było dość późno to dość szybko ruszyłem dalej. 

Z powrotem pod wiatr, mimo to zdecydowałem się trochę wydłużyć trasę. Dojechałem do Stanisławic, a następnie skręciłem na Kłaj, w lesie jest nowy asfalt, więc jedzie się bardzo dobrze, gdyby tylko nie ten wiatr. Dojechałem pod stację PKP w Kłaju, gdzie ostatecznie wyjechałem z lasy, potem dojechałem do Szarowa, gdzie postanowiłem podjechać sobie pod kościół, byłem już mocno zmęczony, więc podjazd dał mi trochę w kość, ale potem było dużo zjazdów. Ze Staniątek postanowiłem wracać jeszcze trochę na około, żeby przekroczyć 40 km, ostatnie 3 km miałem z wiatrem, więc na sam koniec udało mi się jeszcze trochę podkręcić tempo.

Wycieczka udana, forma wyraźnie rośnie, widać że kilka dni z rzędu (nie licząc Wielkiej Niedzieli) byłem na rowerze, jutro mam być jeszcze lepiej, więc chyba wybiorę się rowerem do pracy.

Zobacz więcej >>>