Blog wycieczkowy Jasona

 


Kazimierza Wielka - Koszyce - Szczurowa

2018-04-07

Po wycieczce sprzed tygodnia do Proszowic, stwierdziłem że czas najwyższy na pierwszą w tym sezonie setkę. Zaplanowałem sobie nie zbyt trudną trasę do Kazimierzy Wielkiej, po drodze miało być co prawda trochę hopek, ale do Kazimierzy miałem jechać już dawno temu, więc postanowiłem, że to będzie dobry cel 100 km wycieczki. Ponieważ do Kazimierzy miało być około 41-42 km, to postanowiłem wracać przez Koszyce i Szczurową i tym samym zapewnić sobie 100 km dystans.

Miałem wyruszyć około 9 rano, ale musiałem zająć się córką, poza tym rano było dość chłodno, więc ostatecznie wybrałem się tuż przed 10. Było słonecznie, temperatura powoli się podnosiła i miała dość do około 16 stopni, niestety od samego rana wiało. Nie była to może jakaś mega wichura, ale wiało ze wschodu, a więc z kierunku w którym miałem jechać i był to wiatr odczuwalny. 

Na początek miałem dojechać do Nowego Brzeska, jechałem przez Puszczę Niepołomicką i tam było w miarę dobrze, las osłaniał od wiatru. Nie jechałem za szybko, bo w końcu czekał mnie co najmniej 100 km dystans, z czego przynajmniej do Kazimierzy zapowiadała się walka z wiatrem. Pierwsze problemy miałem w Chobocie na drodze 964, gdzie wiatr wyraźnie mnie wyhamował, ale potem zaraz znów wjechałem w las i rezultacie do Nowego Brzeska zajechałem szybko i sprawnie (21 km - 49 minut - średnia 25,5 km/h). Na rynku w Nowym Brzesku zrobiłem krótki postój, przy okazji okazało się, że moja kamera Garmina, jest całkiem wyładowana i dziś nie będzie z niej pożytku (coś chyba bateria szwankuje). 

Dalej miało być trudniej, bo zaczęło się robić pod górę, ale to nie górki stanowiły główny problem, to wiatr dziś był moim głównym przeciwnikiem. Po przejechaniu 12,5 km od Nowego Brzeska musiałem się zatrzymać na przystanku w miejscowości Marcinkowice (nie te pod Nowym Sączem:) żeby zwyczajnie odpocząć, bo miałem coraz bardziej dość. Zjadłem jabłko o ruszyłem dalej, na szczęście potem było chwilę z górki, potem niestety po kiepskim asfalcie i pod górę, ale gdy wjechałem pod górkę w miejscowości Wielgus, to rozpoczął się długi zjazd do Kazimierzy Wielkiej. Końcówka już nie była w dół, ale za to z wiatrem, to pozwoliło mi szybko dotrzeć na miejsce, ale jednocześnie trochę mnie zmartwiło, bo to mogło oznaczać, że do Koszyc nie będę miał jednak z wiatrem (22,5 km - 1 godz. -22,4 km/h). 

Odwiedziłem ciekawe miejsca w Kazimierzy Wielkiej, chwilę odpocząłem na rynku, zrobiłem zakupy (dziś zgodnie z zaleceniami SzajBajka więcej jadłem na trasie) i ruszyłem na Koszyce. Niestety zgodnie z prognozami dalej pod wiatr:( Po drodze było jeszcze kilka hopek, ale to już nie były takie górki jak na odcinku z Nowego Brzeska do Kazimierzy Wielkiej, jednak wiatr i miejscami bardzo kiepski asfalt (na drodze 768) sprawiły, że męczyłem się strasznie. Na jednym z podjazdów wyprzedziła mnie dwójka rowerzystów, na zjazdach starałem się ich dojść, pomyślałem, że może zaczepie się na kole, ale ledwo się do nich zbliżyłem to droga znów zaczęła się piąć w górę i mnie odjechali. Tuż przed Koszycami doszła mnie kolejna 2, tych już nie goniłem, ale do Koszyc udało mi się nie stracić ich zasięgu wzroku (14,7 km - 36:35 - 24,1 km/h). 

Na rynku w Koszycach kolejny postój, krótki bo dłuższy zamierzałem zrobić po drugiej stronie Wisły w Szczurowej. Zrobiłem, więc kilka fotek i ruszyłem dalej. Niestety do Szczurowej (8 km) znów głównie pod wiatr, ale gdy dojechałem na miejsce, moje boje z wiatrem w zasadzie się skończyły. Co prawda podczas jazdy przez Niedzieliska jeszcze mi lekko zawiewało, ale potem jak ruszyłem na Strzelce Wielkie to nagle zyskałem mega moc:). Zanim jednak pojechałem dalej to na 67 km w Szczurowej zrobiłem dłuższy postój, najpierw w centrum a potem pojechałem jeszcze odwiedzić cmentarz wojenny nr 264, który znajduje się na cmentarzu parafialnym.

Potem już dość szybko, bo wiatrem. Odbiłem na chwilę zobaczyć cmentarz wojenny nr 318 we Wrzępi. Następnie przejechałem przez Okulice do Bogucic gdzie odwiedziłem cmentarz wojenny nr 317. Kawałek dalej w Majkowicach kupiłem jeszcze wodę w sklepie, następnie przejechałem Rabę i dotarłem do Mikluszowic, gdzie na cmentarzu parafialnym odwiedziłem kwaterę wojenną nr 323. Z tego miejsca do domu pozostał mi już tylko około 20 km odcinek głównie przez Puszczę. Na Żubrostradzie niestety miałem nieprzyjemne przejście z trójką rolkarzy (2 dziewczyny chłopak), którzy jadąc całą drogą ze słuchawkami w uszach robili sobie selfie, ruch niestety na tej drodze był strasznie duży i niestety większość uważała, że cała droga do nich należy.

Po przejechaniu 110 km (4:25 na rowerze - średnia 24,9 km/h -  około 6:30 łącznie) dojechałem do domu (na odcinku od Szczurowej 43,4 km - 1 godz. 35 - 27,1 km/h), tak mniej więcej od 80 km zaczęły mnie boleć nogi w i na końcowym odcinku nie czułem już mocy, mimo że nadal miałem z wiatrem, choć w Puszczy nie był on już tak bardzo odczuwalny. Biorąc pod uwagę, że prawie 70 km przejechałem walcząc z wiatrem to i tak wróciłem w niezłej formie. Mój lekko uterenowiony Peugeot całkiem dobrze nadaje się na takie długie wyprawy, nawet górki - pod warunkiem, że nie zbyt strome i nie za długi nie są dla niego problemem:)

Zobacz więcej >>>


Galeria zdjęć


Statystyki aktywności
  • Dystans: 110.58 km
  • Czas: 4:26:12
  • Vavg: 24.92 km/h
  • Vmax: 50.72 km/h
  • Tętno śr.: 138 (74%)
  • Tętno maks.: 163 (88%)
  • Przewyższenia: 569 m
  • Kadencja: 89
  • Temperatura: 11 ºC
  • Kalorie: 2678 kcal
  • Sprzęt: Peugeot Nice