Mimo upadło wybrałem się na wycieczkę rowerową po cmentarzach wojennych na Pogórzu Bocheńskim. Wyjechałem z Łapczycy około 13 w największy upadł i skierowałem się na Łapanów.
Dawno nie jeździłem w tej okolicy i już zapomniałem jak to jest gdy 2-3 procentowy podjazd to w zasadzie płaska trasa, a 2 kilometrowe podjazdy o średnim nachyleniu 6-8% i maksymalny ponad 15% to niemal normalka:) Dziś starałem się omijać najtrudniejsze podjazdy w okolicy, a mimo to 883 metry przewyższenia.
Na początek pojechałem płaską trasą do Wieńca i tam skręciłem na podjazd przez Jaroszówkę na Kobylec. Podjazd nie był strasznie trudny, a większe stromizny były dopiero w samej końcówce, ale i tak dość mocno się zmęczyłem. Potem był na szczęście zjazd do Łapanowa, tam odwiedziłem cmentarz wojenny nr 342 i zjadłem lody na rynku. Niestety pogoda zaczęła się pogarszać, z jednej strony zrobiło się przyjemnej i już tak nie grzało, ale z drugiej strony zaczęła mnie straszyć burza.
Dalej pojechałem do Kępanowa na cmentarz nr 343, tam kilka szybki fotek i musiałem się schować na przystanku bo zaczęło podać i grzmieć. Trochę poczekałem, ale stwierdziłem, że trzeba jechać dalej i przy jeszcze lekkim deszczu ruszyłem na Tarnawę. Padać po chwili przestało, ale jechałem wprost na burzę, która na szczęście szalała za pobliskim pasmem wzgórz. Przy akompaniamencie grzmotów i świetle błyskawic odwiedziłem cmentarz wojenny 344 w Tarnawie. Tu na szczęście zmieniłem kierunek jazdy i zacząłem od burzy uciekać, czekał mnie jednak dość stromy podjazd do Zbydniowa. Dalej na szczęście już zjeżdżałem aż do samej Trzciany, gdzie zrobiłem dłuższy postój na zakupy, zostałem też na mszy świętej w pobliskim kościele.
Po mszy ruszyłem na pobliski cmentarz, gdzie znajdują się dwa kwatery wojenny oznaczone jako cmentarz wojenny 309. Znów zrobiło się mega gorąco i duszno, pogoda mocno utrudniła mi kolejny, bardzo stromy podjazd do Leszczyny, gdzie miałem odwiedzić duży cmentarz nr 310. Niestety dość dobra ścieżka dojściowa do cmentarza została zlikwidowana i musiałem się przedzierać przez mega zarośniętą łąkę.
Z Leszczyny rozpocząłem kolejny, ale już łatwiejszy podjazd pod Wichraż, na którego zboczach znajduje się kolejny cmentarz wojenny oznaczony nr 340. Z Wichraża trochę zjeżdżałem, ale po chwili rozpocząłem kolejny dość stromy podjazd pod Zonię, gdzie na szczycie wzniesienia znajduje się cmentarz nr 341.
Potem na szczęście dość długi zjazd do Sobolowa i dalej już mniej więcej płasko do samej Łapczycy. Pod koniec jechałem pod mocny wiatr, uciekając przed kolejną burzą, ale na szczęście udało mi się dojechać na miejsce na sucho:)
Wycieczka nie była bardzo długa - około 56 kilometrów, ale dość trudna terenowo, do tego dochodziło jeszcze chodzenie po krzakach w poszukiwaniu niektórych cmentarzy. W rezultacie wróciłem mocno zmęczony.