Dziś miałem jechać do pracy Giantem, przykręciłem nawet w tym celu ponownie bagażnik do tego roweru. Niestety gdy już miałem wyjeżdżać to zaczęło kropić, musiałem się na szybkości przepakować do wodoodpornej sakwy i ubrać na deszcz, zdecydowałem też, że w tej sytuacji pojadę jednak Peugeotem. Co prawda planuję, że to właśnie Giant ma być rowerem na gorsze warunki pogodowe, ale do tego celu muszę go jeszcze wyposażyć w pełne błotniki.
Dziś rano dość nieoczekiwanie było dość ciepło, ubrałem więc tylko potówkę na to pelerynę i jazda. Jak się okazało deszcz tylko postraszył i w zasadzie przejechałem na sucho, drogi były jednak mokre, więc peleryna chroniła mnie trochę przed wodą spod kół. W tej sytuacji jechałem dość wolno, żeby za bardzo się nie przepocić w nieodychającej kurtce, w rezultacie na dojazd do pracy potrzebowałem aż 29:56, tak długo nie jechałem już dawno, ale za to przyjechałem praktycznie nie zmęczony:)
Po południu dalej było pochmurno i jak na tą porę dnia dość chłodno, bo podobnie jak rano jakieś 17 stopni. Jechałem na krótko i trochę było mi chłodno, więc postanowiłem mocniej pocisnąć (czas 27:43 i to mimo to, że w mieście utknąłem w korku.