Dzisiaj kończę siedemdziesiątkę:) i nie przyszło mi to łatwo. Rano było zimno, na moim termometrze 3 stopnie, ale temperatura odczuwalna gdy dojechałem do Woli Zabierzowskiej wynosiła -1,5.
Jechało mi się kiepsko, postanowiłem jechać drogą 964 i miałem wrażenie, że ledwo się toczę, w pewnym momencie nawet się zatrzymałem, żeby sprawdzić czy hamulec coś mi nie hamuje, ale niestety była to tylko słabość rowerzysty. Dojechałem do pracy zmarznięty i mocno zmęczony.
Po południu było już ciepło, w słońcu nawet bardzo ciepło, ale w cieniu, w lesie było raczej chłodno. Dalej nie jechało mi się za dobrze, miałem jakieś dziwne wrażenie braku mocy, zupełnie jakbym jechałem na gravelu:) a nie na szosie. W drodze powrotnej musiałem się jeszcze zatrzymać w mieście i rezultacie trasa łącznie zajęła mi ponad godzinę.
Chyba powoli będę musiał kończyć z dojazdami do pracy na rowerze, bo już niedługo musiałbym ruszać przed wschodem słońca. Pamiętam, że robiłem tak na wiosnę, ale wtedy było chyba cieplej, a teraz jazda w temperaturze poniżej zera, to już raczej średnia przyjemność.