Wielka sobota, więc do Łapczycy na święconkę - dzisiaj w naprawdę piękną wiosenną pogodę.
To już powoli tradycja, pojechałem rowerem przed rokiem, więc i tym razem żonę z dziećmi wysłałem samochodem, a sam wsiadłem na rower i drogę. Dzisiaj pogoda od rana była rewelacyjna, słonecznie, ciepło, ale około 11 jak wyruszałem w trasę, to powoli zaczął się ruszać wiatr. Wybrałem się trasę przez las, najpierw do Staniątek, potem do Szarowa i Kłaja i tam w las, na szutrowe ścieżki, którymi dojechałem aż do Damienic. Tam przekroczyłem Rabę i podobnie jak przez rokiem postanowiłem trochę pokombinować z dojazdem do Łapczycy. Podobnie jak przed rokiem, znów władowałem się na minę i skończyło się ostrym pchaniem roweru pod górę po podmokłej drodze.
Po kolei, po przejechaniu kładki wjechałem na ulicę Chodenicką, a potem na Edwarda Karasia - prowadzące wzdłuż Raby na tzw. Podrabie w Bochni, stąd wystarczy podjechać pod górę i lądujemy pod górnym kościołem w Łapczycy, niestety jest jeden problem - na środku drogi stoi dom i czyjeś gospodarstwo:) tzn. od strony Raby droga kończy na podwórku i gościa, a z drugiej strony podwórka dochodzi szutrowa droga od Łapczycy. W dawnych czasach jeździłem tamtędy, ale zwykle w dół, więc na pełnej prędkości przejeżdżałem przez podwórku i byłem w Bochni. Rok temu próbowałem pod górę, niestety na podwórku był pies, poza tym chyba lekko zmienił się układ ścieżek i koniec końców kawałek dalej niosłem rower pod górę po jakieś łące.
W tym roku postanowiłem pojechać jeszcze raz i poszukać jakieś drogi. Zamiast wjeżdżać na podwórko do gościa, to można jeszcze jechać polną drogą wzdłuż Raby, było sucho i droga początkowo wyglądała zachęcająco, ale liczyłem, że kawałek dalej będę mógł odbić pod górę i wyjechać w Łapczycy pod kościołem. Niestety drogi nie było, a ja jechałem dalej wzdłuż Raby, droga początkowo całkiem niezła, stawała się coraz bardziej podmokła i błotnista, w rezultacie musiałem w paru miejscach przenosić rower. W końcu pojawiła się droga pod górę, co prawda stroma, co oznaczało wypych, ale początkowo całkiem w niezłym stanie. Po chwili znalazłem się w samym centrum wczesnośredniowiecznego grodziska w Łapczycy. Kiedyś dawno temu szukałem tego miejsca i znalazłem znacznie mniejsze wały wcześnie, więc tu już nie dotarłem. Tym razem trafiłem na wielki plac otoczony wałami, niektórymi bardzo wysokimi. Zrobiłem parę fotek i ruszyłem dalej, niestety na nogach, droga była błotnista, mocno rozryta chyba przez dziki i o jeździe nie było mowy. Koniec końców pchałem aż do asfaltu na Górnym Gościńcu - gps twierdzi, że 543 metry, ze średnim nachyleniem 12,1%, miejscami musiałem rower przenosić :) Dalej już z górki do Łapczycy:)
Po imprezie, musiałem jeszcze wrócić do domu, tym razem wybrałem bardziej asfaltowy wariant. Najpierw do Chełmu, potem do Łężkowic, podjazd po bruku i szutrze pod pałac Żeleńskich w Grodkowicach, potem jeszcze Brzezie, i dalej już głównie zjazdy do Staniątek, na koniec przez las do domu.
Wycieczka bardzo udana, ale za rok chyba będę musiał sobie odpuścić kombinowanie z dojazdem do Łapczycy i przejechać normalnie przez bocheńskie osiedla :)