Blog wycieczkowy Jasona

 


Kokocz i Brzanka

2024-07-10

Postanowiłem zrealizować dość dawno zaplanowaną wycieczkę w Pasmo Brzanki. Planowana trasa była trudna, dodatkowo poziom trudności jeszcze wzrósł, ze względu na dzisiejszą pogodę - temperatura odczuwalna koło południa wyniosła 40 stopni.

Zainspirowany kanałem na YT Cykoopl postanowiłem pojeździć na górkach w okolicach Krakowa i powrócić w Pasmo Brzanki po którym jeździłem kiedyś z PTTK.

Wybrałem dzień, wszystko sobie zaplanowałem, a tu nagle prognoza, że będzie mega upał. Postanowiłem jednak jechać, tylko wystartować wcześnie rano. Do Tarnowa pojechałem pociągiem o 5:58, pociąg po drodze nawalił i miał małe opóźnienie, ale około 7 rano byłem na miejscu. Od razu ruszyłem na trasę, na początek był podjazd na wzgórze św. Marcina, tym razem pominąłem ruiny zamku, tylko od razu skierowałem się stromymi, parkowymi alejkami w kierunku Zawady i stojącego tam masztu widocznego z daleka.

Z Zawady pomknąłem w dół i bocznymi, drogami ze stromymi podjazdami przez Łękawkę i Trzemesną dotarłem do Zalasowa. Szczerze powiedziawszy w tym miejscu miałem już trochę dość, temperatura rosła, a pierwsze górki pokazały mi, że jestem słaby. Garmin wyznaczył mi 13 znakowanym podjazdów, do tego dochodziło wiele więcej nieznakowanych, ale czasami dość ciężkich fragmentów. W Zalasowej zrobiłem postój pod sklepem, uzupełniłem bidony i po przerwie ruszył w kierunku mojego pierwszego dzisiaj celu czy Kokocza. Po drodze oczywiście podjazdy, ale po przerwie kręciło mi się jakoś lepiej i po chwili byłem już na szczycie mierzącego 434 m npm widokowego wzgórza. Tu obowiązkowa przerwa, podziwianie widoków, kilka fotek i potem ostro w dół do Kowalowa.

Niestety na zjeździe wytraciłem prawie całą zdobytą wcześniej wysokość i musiałem się ponownie zacząć wspinać na grzbiet Brzanki. Po drodze odwiedziłem jeszcze cmentarz wojenny nr 168 w Kowalowej i w dalszej serii podjazdów udało mi wspiąć na grzbiet pasma Brzanki a konkretnie na Gilową Górę. Od tego miejsca rozpoczął się szutrowy odcinek pasmem Brzanki. Pierwsza jego część od Gilowej Góry do Wielkiej Góry to albo szutrowa autostrada, albo wręcz asfalt przez wysoko położone przysiółki. Jednak dalej zaczęły się schody, czyli odcinek przez Ostry Kamień do Bacówki pod Brzanką - jechałem już kiedyś ten odcinek, w 2012 roku PTTK Bochnia zorganizowała wycieczkę rowerową z Tuchowa przez Ryglice - następnie podjazd asfaltem pod Wielką Górę i dalej właśnie przez Ostry Kamień do bacówki i dalej do Ciężkowic. Jechałem wtedy na GT i pamiętam, że przejechałem zarówno asfaltowy podjazd, jak i odcinek grzbietem Brzanki pokonałem dość sprawnie. To jednak było 12 lat temu, tym razem ledwo zjechałem z asfaltu do kierunku Ostrego Kamienia, zaczęły się schody, stromy, mocno wypłukany przez wodę skłonił mnie do małego spaceru. Po chwili jednak wsiadłem na rower i dojechałem pod Ostry Kamień, ale zdecydowałem się zostawić rower i na szczyt podejść na nogach (12 lat temu tam wjechałem). Dalej już jakoś jechałem, ścieżka przez las miała raczej tendencje w dół, więc przez samą bacówką znowu trzeba było kręcić pod górę.

Pod bacówkę podjechałem już mocno zmęczony, licząc że na miejscu coś zjem, ale niestety okazało się, że bacówka jest czynna tylko od piątku do niedzieli. No nic zrobiłem krótką przerwę, kilka fotek z wieży widokowej i zacząłem zastanawiać się co dalej. Pod bacówką byłem około 11, było już mega gorąco, ja byłem zmęczony, głodny, kończyła mi się woda, a zgodnie z planem miałem do przejechania jeszcze ponad 30 km. Co prawda większość górek już do tego miejsca zdobyłem (na liczniku miałem już ponad 1000 m przewyższenia), ale był plan jeszcze na cmentarze wojenne na Słonej Górze nad Tuchowem. Na początek musiałem jeszcze zdobyć sam szczyt Brzanki, a potem zjechać w dół, więc ruszyłem dalej.

Do szczytu było już niedaleko, ale jeszcze trochę musiałem popedałować pod górę - po paru minutach byłem na miejscu, zrobiłem kilka fotek na szczycie i pomknąłem w dół, dość dobrą, ale bardzo stromą drogą. Po zjeździe wylądowałem w Burzynie, gdzie od razu zrobiłem przerwę pod sklepem, coś tam zjadłem, uzupełniłem bidony i ruszyłem do pobliskiego Tuchowa. Na rynek dojechałem w samo południe, Garmin pokazywał 40 stopni temperatury odczuwalnej, po dwóch zdjęciach ruszyłem zgodnie z planem w kierunku Łowczowa, gdzie miałem odbić na Słoną Górę, jednak niewielkie podjazd zaraz za Tuchowem pokazały mi, że mam dość i jak Garmin pokazał mi, że czeka mnie prawie 4 km podjazd i 185 metrów w górę, to stwierdziłem, że pasuje. Google Maps proponowało mi 17 km drogę powrotną do Tarnowa, gdzie po drodze miało być tylko 34 metry w górę, stwierdziłem, więc że wspinania na dzisiaj wystarczy.

Najpierw przez Łowczówek wzdłuż torów kolejowych dojechałem do Pleśnej, a następnie towarzystwie rzeki Białej i dalej praktycznie wzdłuż torów przez Świebodzin i ścieżkami szlaku czerwonego dotarłem na dworzec z Tarnowie - była godzina 13:18. Pociąg odjeżdżał 13:20, więc zdecydowałem się nie gnać na wariata przez perony, tylko pojechać następnym a w między czasie odwiedzić jeszcze rynek Tarnowie. Pojechałem na rynek, zrobiłem kilka fotem, a następnie jeszcze odwiedziłem Kebaba, gdzie uzupełniłem wypalone kalorie.

Do domu wróciłem pociągiem o 14:24. Planowałem dłuższą czasowo wycieczkę, pierwotnie pierwszym pociągiem powrotnym, który brałem pod uwagę był pociąg o 15:20. No ale pogoda skłoniła mnie do szybszej ewakuacji, po południu powietrze było już strasznie nagrzane, praktycznie nie było czym oddychać.

Wycieczka udana, choć Słona Góra po raz kolejny nie została zaliczona. Już kiedyś chciałem na nią jechać, również w drodze powrotnej i wtedy też zabrakło mi sił. Chyba będę musiał zrobić wycieczkę specjalnie w to miejsce :)

Zobacz więcej >>>


Galeria zdjęć


Statystyki aktywności
  • Dystans: 77.59 km
  • Czas: 4:44:37
  • Vavg: 16.36 km/h
  • Vmax: 56.40 km/h
  • Przewyższenia: 1 m
  • Temperatura: 31 ºC
  • Kalorie: 3204 kcal
  • Sprzęt: Rockrider EXPL 540 29