Drugiego dnia rajdu zaplanowano bardzo trudną trasę na Luboń Wielki Percią Borkowskiego. Miałem poważne wątpliwości czy w ogóle wybierać się z Emilka na tą trasę, rok temu przeszedłem ją z siostrą i doskonale pamiętałem, że przelewek tam nie ma. Jednak zachęcony dobrą postawą Emilki pierwszego dnia zdecydowaliśmy, że jednak idziemy.
Trasa od samego początku wiedzie mocno pod górę i wszystkie dzieci mocno się na niej męczyły, Emilka dodatkowo miała problemy na większych stromiznach i musiałem ją momentami przenosić. Największy jednak problem pojawił się na gołoborzach, co prawda Emilce się podobało i chciała iść po skałach, ale musiałem na każdym kroku ją asekurować, żeby się nie przewróciła, ale na szczęście udało się przejść to miejsce w miarę sprawnie.
Końcówka też jeszcze była bardzo stroma, ale bliska perspektywa lodów dodała małej sił i jako jedni z pierwszych dotarliśmy do schroniska.
Zejście niestety też nie było zbyt przyjemne dla naszego 4-latka, więc miejscami mieliśmy kryzys, ale na szczęście mała mimo marudzenia zeszła w miarę samodzielnie.
Następnie pojechaliśmy do Chabówki i zwiedzaliśmy skansen kolejowy, tu małej podobało się bardzo szybko zapomniała o zmęczeniu i biegała między pociągami. Rajd zakończył się w Lubniu, gdzie spotkaliśmy się grupą pokonującą dłuższą trasę, były nagrody, dyplomy, podziękowania. Za rok również pojedziemy.