Pierwsza poważniejsza wycieczka w tym roku, postanowiłem pojechać do Dobczyc, bo ostatnio na rowerze byłem tam prawie równo 9 lat temu. Tym razem wybrałem jednak trochę trudniejszy wariant czyli przejazd przez Chorągwicę, który z kolei prawie dokładnie odpowiadał mojej pierwszej wycieczce do Dobczyc w 2009 roku.
Na trasę wyruszyłem około 9 rano, było ciepło i słonecznie, niemal bezwietrznie. Dość szybko pokonałem odcinek drogi 964 do Sułkowa i odbiłem w boczną drogę do Tomaszkowic. Kilka mniejszych hopek, przejazd przez drogę 966 i rozpocząłem podjazd pod Chorągwicę - strava twierdzi, że pokonałem ten podjazd najszybciej w historii, to ciekawe bo miałem wrażenie, że idzie mi bardzo opornie, starałem się jechać dość równo, ale za szybko raczej nie było - nie mniej jednak rekord zanotowany.
Z Chorągwicy pojechałem najpierw w dół, a potem pod górę na sąsiedni grzbiet czyli do drogi Raciborsko - Dobranowice, kiedyś z tej drogi był piękny widok na Beskidy i jezioro dobczyckie, ale obecnie już za wiele nie widać - wszędzie domy. Po szybkim zjeździe wylądowałem ponownie na drodze 964, którą dotarłem już do samego ronda w Dobczycach, głównie zjeżdżając, ale kilka mniejszych hopek też się zdarzyło. Dalej z ronda drogą 967 już po płaskim do centrum Dobczyc, a na koniec mega stromy podjazd pod zamek.
Tu chwilę odpoczynku i kilka fotek - punkt docelowy wycieczki został osiągnięty :) Po przerwie zjechałem jeszcze do centrum na lody i wtedy zauważyłem rozgrzewających się kolarzy z numerami, na tablicy ogłoszeń wypatrzyłem informacje, że dzisiaj w Dobczycach odbywa się Majka Days, choć z doniesień prasowych pamiętałem, że Rafała Majki ma nie być, bo trenuje przed Giro.
W drodze do domu skierowałem się w kierunku tzw. Krzyża Milenijnego i trafiłem na START/METĘ wyścigu, podjechałem, zrobiłem fotkę i ruszyłem pod górę w kierunku krzyża. W dużej grupie kolarzy, bo właśnie tędy - pod górę rozpoczynał się wyścig. Szczyt wzgórza zdobyłem mijany przez trenujących szosowców, a potem ruszyłem w dół przez Skrzynkę do Stadnik - cały czas trasą wyścigu. Dopiero w Stadnikach rozjechałem się trasą wyścigu - ja pojechałem na prosto do Gdowa a trasa odbijała w prawo na Kwapinkę.
Potem pojechałem przez Gdów, Liplas, Wiatowice aż do Zabłocia, gdzie czekał mnie ostrym podjazd w kierunku drogi na Suchorabę, wjechać wjechałem, ale tym razem do rekordów było daleko :) Potem zjazd do drogi 94 i w ostatniej chwili zdecydowałem się jechać na Słomiróg. Zjazd, krótki podjazd i znowu zjazd do Staniątek. Na koniec przez Puszczę do rynku na lody.
Wycieczka bardzo udana, tempo dobre, pogoda bardzo dobra - oby takich więcej.