Łapczyca - Bochnia - Stary Wiśnicz - Nowy Wiśnicz - Leksandrowa - Lipnica Murowana - Paprotna - Muchówka - Królówka - Wola Nieszkowska - Zonia - Sobolów - Buczyna - Grabina - Gierczyce - Łapczyca
Nad niedzielną wycieczką zastanawiałem się od kilku dni, miałem nawet pomysł pojechać do Czchowa - taki wyjazd planuję już od 2 lat, ale ostatecznie stwierdziłem, że pojadę sobie do Lipnicy Murowanej i po drodze odwiedzę 3 z 4 cmentarzy wojennych okręgu IX na których jeszcze w tym roku nie byłem.
Rano pogoda była kiepska, więc na rower wsiadłem dopiero około 10:30, gdy zaczęło się przejaśniać. Było dość chłodno - jesiennie, więc ubrałem się w spodnie i bluzę. Na początek jazda do Bochni, tym razem postanowiłem dojechać tam chodnikiem wzdłuż drogi nr 4 a nie tak jak zawsze przez Górny Gościniec. Miałem dziś pokonać kilka ładnych górek, więc stwierdziłem, że nie będę sobie fundował na sam początek 10% podjazdu. Jazda chodnikiem wzdłuż 4 bezproblemowa, jechałem tak po raz pierwszy wcześniej zdarzało mi się zjeżdżać do domu w ten sposób ale pod górkę do Bochni jeszcze tędy nie jechałem po przejechaniu niecałych 3 km zjechałem z drogi nr 4 na ulicę Kazimierza Wielkiego prowadzącą do centrum miasta. Nie dojechałem jednak do centrum tylko na światłach skręciłem w prawo na Nowy Wiśnicz a kilkaset metrów dalej w lewo w ulicę J.H. Dąbrowskiego. Postanowiłem jechać do Wiśnicza niebieskim szlakiem pieszym tak jak zrobiłem to gdy pierwszy raz pojechałem rowerem w te strony, musiałem więc wcześniej zaatakować wzgórze Uzbornia, a ponieważ ze względu na remont przez park nie można jeździć to spróbowałem właśnie podjazdu ulicą Dąbrowskiego. No i od razu musiałem mocno nacisnąć na pedały bo stromizna była spora. Trochę się męcząc dojechałem do kładki nad drogą nr 4 i rozpocząłem zjazd w kierunku Kurowa, by po chwili znowu podjeżdżać pod strome wzniesienie. Pamiętam jak podczas wycieczki z lipca 2008 roku męczyłem się w tym miejscu, nawet chyba musiałem zrobić postój w środku górki, tym razem poszło znacznie lepiej i wjechałem nawet bez problemów. Potem kawałek zjazdu i rozpocząłem podjazd boczną stromą dróżką przez las, wyjechałem na szczyt wzniesienia (ledwo) i skończył mi się asfalt, dalej musiałem jechać po trawiastej ścieżce. Trawa po nocnych i porannych opadach była mokra, ja na szczęście miałem założone opony 1.75, ale już po chwili zacząłem żałować, że nie jadę jednak góralem. Dojechałem do rozstaju ścieżek i pojechałem za szlakiem w prawo, to był błąd, wjechałem na ścieżkę którą musiałem podprowadzić, a ze szczytu wzniesienia zjechałem też z problemami. Jakbym wybrał skręt w lewo to byłoby chyba lepiej (wydaję mi się, że tak właśnie pojechałem w 2008). Koniec końców udało mi się zjechać do drogi asfaltowej w Wiśniczu Małym...
Drogą najpierw z pięknym zjazdem a potem z męczącym podjazdem dojechałem zgodnie z planem do Starego Wiśnicza i od razu skierowałem się na cmentarz parafialny zobaczyć